Dariusz Kozłowski Dariusz Kozłowski
564
BLOG

Ci wspaniali sędziowie na swych szalonych kongresach

Dariusz Kozłowski Dariusz Kozłowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Wiecie co, od jakiegoś czasu mam tam gdzieś z tyłu krajową politykę; Tuska, Kaczyńskiego, Petru, Millera i całą resztę tej zgrai. Nawet wojnę polsko-polską mam gdzieś, ależ voilà, kłóćmy się, walczmy po psiemu o kość albo miejsce w piachu. Wszystko to, choć osłabię nas i cofa, daje się jakoś znieść. Ważne, że wciąż coś produkujemy, że jeszcze trochę handlujemy, heroicznie staramy się zarobić na chleb. Te pierwociny, lub resztki, życia gospodarczego mogą jakoś wegetować nawet w tak niekorzystnym otoczeniu politycznym, ale bez prawidłowo funkcjonującej jurysdykcji jest to już zdecydowanie trudne do wyobrażenia. Tymczasem od dziesiątków lat my tych naszych małych i większych sprawiedliwości dojść nie potrafimy. Sądy nasze najgłupszą sprawę, która powinna być rozpatrzona w kwadrans, mielą przez dziesięciolecia, a orzecznictwo nader często wydaje się najzupełniej przypadkowe. Zawsze zastanawiałem się, czemu nie bulwersuje to samych sędziów, przecież z pewnością zdarzają się wśród nich ludzie uczciwi i rzetelni. Dlaczego tolerują wokół siebie ewidentnych przestępców albo bałwanów? Dlaczego nie wyślą ich na szczaw i w mirabelki?

Kilkanaście lat temu, w czasach, w których żyliśmy problemami p. Kluski a cała niemal prasa, od lewa do prawa, krytykowała nasze sądownictwo; za przeciąganie spraw, kuriozalne wyroki, bankrutowanie dobrych firm, bezpodstawne blokowanie kont bankowych, wysyłanie komorników pod niewłaściwe adresy, tolerowanie lewych licytacji komorniczych itp. wpadł mi w ręce maszynopis artykułu na temat historii najnowszej Wydziału Prawa i Administracji UW. Młoda autorka napisała pracę tak głęboko hagiograficzną, że gdyby dotyczyła najprawdziwszych i niekwestionowanych świętych, to po jej przeczytaniu synod biskupów puściłby chyba zbiorowego pawia. Uniesienia autorki, godne lewitujących mistyczek średniowiecznych, dotyczyły ludzi, których akurat po części znałem. Większość z nich, jak sądziłem, mogłaby śmiało użyczyć swych życiorysów bohaterowi powieści Alberto Moravii pt. „Konformista”. Okazało się jednak, że są nie tylko liderami mądrości, w co mógłbym nawet uwierzyć, ale stanowią też niedościgły wręcz wzór nauczycieli i wychowawców młodzieży prawniczej.

Obecnie ta młodzież, czasem zda się niemal nieletnia, pracuje już w sądach i coś tam orzeka. Nie ma sensu przypominać sędziowskiej usłużności wobec możnych tego świata, ewidentnego zaangażowania się wielu z nich po stronie mafii lub czyścicieli kamienic. Bezkarności stalinowskich bestii i surowych kar za skradziony batonik. To są kwestie szeroko teraz omawiane. Przypomnę tylko dwa wyroki z północnej Polski. Pierwszym z nich wrażliwy arbiter uniewinnił dyrektora domu dziecka, który stręczył swoje wychowanice miejscowym notablom. Uznał, że jako sieroty, pozbawione są one zdolności moralnych, więc działania te nie czyniły im żadnej szkody ani dolegliwości. Inny z kolei rozjemca okazał się przebranym w togę specjalistą od ikonografii (japońskiej lub może hinduskiej). Uznał on swastykę za odwieczny symbol szczęścia i pomyślności.

No dobrze, są na świecie zbrodniarze, zboczeńcy, ignoranci i zwykli wariaci. Zdarzają się oni w każdym środowisku, pojawiać się muszą zatem i w sędziowskim, jednak pytanie o brak reakcji reszty środowiska wobec nich wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Do wczoraj. Wczoraj bowiem odbył się Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich, na którym poza roszczeniem przejęcia przez tę grupę zawodową, prócz władzy jej właściwej, także pełni władzy ustawodawczej i wykonawczej, oznajmiono nam że: „Sędziowie to nadzwyczajna kasta ludzi” oraz że: „…to my, sędziowie jesteśmy solą tej ziemi".

Teraz już wszystko jasne. Te zdumiewające wyroki nie były ani niemądre ani niesprawiedliwe. Ot, Bogowie się bawią. Czyżbyśmy czuli się pokrzywdzeni? Powinniśmy raczej być wdzięczni, oto niepojęte, cudowne istoty dostrzegły nas - maluczkich, a my otrzymaliśmy od losu szansę by dostarczyć im trochę rozrywki. Odebranie nam mienia czy praw, to przecież tylko niewinne żarciki, pomyślmy, co by się stało, gdyby naprawdę wpadli w złość. Zresztą, i my sami także nie używamy kategorii sprawiedliwości, myśląc o glonach albo bakteriach. 

Polecam się: Dariusz Kozłowski. Cała Nadzieja w korupcji. Felietony i rysunki. Łomianki, Wydawnictwo LTW, 2013, s. 208. Zamówienia: http://www.ltw.com.pl, tel. +48 22 751 25 18 Drodzy komentatorzy, na tej stronie zwalczam przejawy braku szacunku dla bliźniego. Szacunek jest ważny skoro nie umiemy kochać. Myślenie grupowe i partyjnictwo - niemile widziane. Zapraszam wszystkich z ambicjami do suwerenności. Arnold i Polinezja Etiopskie drogi: Odcinek 1 Odcinek 2 Odcinek 3 Odcinek 4 Odcinek 5 Odcinek 6 Odcinek 7 Odcinek 8 Odcinek 9 Odcinek 10 Odcinek 11 Odcinek 12 Odcinek 13 Odcinek 14 Odcinek 15 Odcinek 16 Odcinek 17 Odcinek 18 Odcinek 19 Filipiny: Ania i Józef, czyli seks w małe wiosce Grobowce z pełnym wyposażeniem Synkretyczny taksówkarz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo